Z powodu pandemii COVID-19 wiele obszarów ochrony przyrody na świecie zostało zamkniętych, w tym także te chroniące ostatnie osobniki ginących gatunków w Afryce i Azji. Gdy zniknęli turyści, a wraz z nimi pieniądze, ochrona zagrożonych gatunków stała się jeszcze trudniejsza. Wzrastające ubóstwo i bezrobocie, także wśród osób pracujących w sektorze turystyki, to większa presja na dziką przyrodę w najcenniejszych, pod względem różnorodności biologicznej, miejscach planety. To również mniej pieniędzy na walkę z kryzysem kłusowniczym.
Już w maju, zaledwie trzy miesiące po wykryciu nowego wirusa, zamkniętych było 72% obszarów chronionych z listy Światowego Dziedzictwa UNESCO w 167 krajach świata¹. Zamknięto wiele parków narodowych, a inne wprowadziły ograniczenia liczby odwiedzających. Po niemal roku od wybuchu pandemii najbardziej mobilny gatunek świata, Homo sapiens, nadal nie wrócił w chętnie odwiedzane wcześniej przez siebie miejsca. O ile masowa, niezrównoważona turystyka stanowi niewątpliwe zagrożenie dla wielu wrażliwych ekosystemów na świecie, to całkowity brak turystów może być jeszcze gorszy.
W Ugandzie, Rwandzie i Demokratycznej Republice Konga magnesem przyciągającym turystów są goryle. Dla Ekwadoru kluczowym obszarem jest Park Narodowy Galapagos. Czasami od efektywnego funkcjonowania parków narodowych zależy wręcz gospodarka całego regionu i przylegających do nich miast. Tak jest chociażby w Hoedspruit, przy Parku Narodowym Krugera w RPA.
„W czasie ostatniej dekady kraje południowo-wschodniej Azji bardzo się rozwijały, następowało szaleństwo zakupów, miasta rozrastały się i następowała ogromna migracja z najbardziej ubogich terenów do miast. Ludzie migrujący do miast przesyłali pieniądze swoim rodzinom. Dziś ze względu na ograniczenia, na przykład pracy w turystyce, wracają na te wsie i pojawia się ponownie bieda. To zawsze sprzyja polowaniom”, mówi prezes wrocławskiego zoo, Radosław Ratajszczak.
Jednym z przykładów jest Nepal, gdzie migranci zarobkowi dzięki transferom pieniężnym generowali 30% produktu krajowego brutto! Po wybuchu pandemii zdecydowana większość z nich wróciła do swoich wiosek, a wielu straciło pracę².
„My wspieramy organizację Save Vietnam’s Wildlife, która pracuje głównie nad ochroną pangolinów. O ile przed pandemią stopniowo zauważyliśmy spadek ilości sideł zakładanych w terenie – spadek z 200 znajdowanych sideł w miesiącu do 50-ciu, o tyle teraz znajdujemy ich nawet 300 -400. Wnyki to najgorsza forma kłusownictwa, są całkowicie nieselektywne, zabijają wszystko co w nie wejdzie”, mówi Radosław Ratajszczak.
Powodem zwiększenia liczby zakładanych pułapek jest wzrost kłusownictwa na mięso dzikich zwierząt, które albo trafia na handel, albo bezpośrednio do konsumpcji. W miastach nielegalny handel w coraz większym stopniu opiera się na mięsie, uznawanym tam za egzotyczny przysmak i symbol wysokiego statusu. Wzmożone polowania na obszarach wiejskich, oddalonych od metropolii, zagrażają bezpieczeństwu żywnościowemu rdzennej ludności, której przetrwanie zależy od zasobów naturalnych dzikiej przyrody.
JAK NIE NA MIĘSO, TO NA MAŚĆ
A skoro jest popyt, pojawia się i podaż. Według badań Interpolu nielegalny handel dziką przyrodą to 4-ty najbardziej intratny nielegalny handel na świecie (po handlu narkotykami, sfałszowanymi pieniędzmi/ dokumentami i handlu ludźmi). Przestępstwa przeciwko środowisku stanowią 64% finansowania nielegalnej i zorganizowanej przestępczości na obszarach objętych konfliktem lub w ich pobliżu. Ten krwawy biznes wart jest ok. 23 miliardów dolarów rocznie i stanowi jedno z kluczowych źródeł finansowania wojen domowych w Afryce i terroryzmu na świecie4.
Gdy w grę wchodzą miliardy dolarów, a handlem zajmują się zorganizowane grupy przestępcze, dzikie zwierzęta wydają się być bez szans. Wystarczyło jedynie 10 dni zamknięcia, by w Nepalu skłusowano słonia indyjskiego i trzy krytycznie zagrożone wyginięciem gawiale gangesowe, w Botswanie, po zamknięciu parków dla turystów, skłusowano 6 nosorożców5, a w Indiach wzrosła liczba zabijanych drapieżnych kotów, takich jak tygrysy czy lamparty, ale i zwierząt roślinożernych stanowiących dla nich bazę pokarmową6. Przy ograniczanej z powodu pandemii liczbie strażników, w wielu krajach notuje się też większą liczbę bezprawnych wejść do parków narodowych. Na obszarach chronionych w Nepalu liczba ta wzrosła trzykrotnie.
JAK WYKARMIĆ URATOWANE ZWIERZĘTA?
Problem z płynnością finansową mają nie tylko parki narodowe czy obszary ochrony przyrody, ale i ośrodki rehabilitacji dzikich zwierząt uratowanych z sideł czy rąk kłusowników.
Według Living Planet Report 2020 nielegalny handel dzikimi zwierzętami jest drugą najważniejszą przyczyną wymierania gatunków, zaraz po utracie naturalnych siedlisk. W ciągu ostatnich 50 lat straciliśmy już 68% globalnej populacji kręgowców – ssaków, ptaków, gadów, płazów i ryb. Dla wielu z nich to ostatni moment, kiedy możemy je uratować7.
A gdy już pandemia minie i wrócimy na turystyczne szlaki, traktujmy dobrze przyrodę, nie zadeptujmy jej, nie zaśmiecajmy, nie kupujmy pamiątek z dzikich zwierząt, nie jedzmy ich mięsa i nie róbmy z naszych domów więzienia dla istot z egzotycznych krajów. Wszyscy jesteśmy częścią przyrody i wszyscy od niej zależymy. Dbając o naturę, dbamy także o własne zdrowie i życie.
Artykuł powstał we współpracy z WWF Polska i wrocławskim Ogrodem Zoologicznym.